Dla mnie to woń inspirowana legendarnym Davidoff Cool Water. Ma tę charakterystyczną, kwiatową i ozonową nutę, która wypełnia flakon niemal do granic. Soczysty akord nie jest jednak tani i wąchając w ciemno te perfumy, powiedziałbym, że należą do wyższej półki cenowej.
Początek jest mięsisty, wodny. Przypomina woń świeżo zerwanych łodyg kwiatowych umoczonych w ozonowanej wodzie. Bomba! Później czuć klasyczne białe kwiaty w wersji nie najtańszej (co oczywiste nie jest). Czasami mam jednak wrażenie, że Pur Blanca za bardzo się wysładza. A to niszczy trochę wrażenie białej zwiewności. I w dodatku ten cukier nieco plastikiem mi podchodzi. Nie jest to jednak efekt skreślający te perfumy. Tym bardziej, że piżmowa, lekka końcówka znowu nadrabia. Jest taka, jak być powinna: kobieca, delikatna, nieinwazyjna.
Nuty: frezja, mięta, ylang ylang, róża, lilia, piwonia, drewno sandałowe, piżmo, heliotrop
Pamiętam ten zapach sprzed lat, nie przypadł mi do gustu. Jest dziwnie duszący, mimo tej pozornej lekkości :/ Ozonowe nuty to chyba w ogóle nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńTrochę przypomina mi Pure DK, ale Pure o wiele lepsze :)
coś mi w tym zapachu nie gra, niby jest lekki i ozonowy, ale potrafi przydusić właściciela :/ swego czasu dostawałam od mojej cioci co jakiś czas butlę tego zapachu, a że mi z nimi nie po drodze oddawałam je mojej mamie - nie powinno się kupować perfum dla kogoś w ciemno lepiej spytać, dlatego ja mam listę życzeń :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, Pur Blanca stała się moim zapachem jak szłam do liceum. Używałam go namiętnie przez chyba dwa lata. I muszę przyznać, że był zmienny, miał w sobie świeżą czystość ale i jakiś smutny trupi rozpad, który dla mnie też miał swój urok. Niebanalny Avon.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem Magdaleny, ze Pure DK bardzo podobne. Tylko Pure jest "radośniejsze", nie ma tej drugiej strony, wilgotnego rozkładu Pur Blanki przypominającego chłodem coś z Halloween J. del Pozo.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDostałam je na piętnaste urodziny od mojego chłopaka, teraz już męża,wtedy w całkiem innym opakowaniu bez atomizera. Chyba kupię je ponownie, by przypomnieć sobie te piękne chwile!
OdpowiedzUsuńCudowny blog! Biorę się za czytanie:)